....a pamiętam jakby to było wczoraj.
Dokładnie 11 lat temu 27 sierpnia rano, po 10 dniach leżenia plackiem pod aparaturą monitorująca parametry życiowe i rurkami pompującymi we mnie leki,przyszła do mnie pielęgniarka z zastrzykiem mówiąc-zaczynamy....
Po wstrzyknięciu nie pamiętałam już nic.....
Odzyskuję świadomość,oczy wciąż jeszcze mam zamknięte,staram się zebrać myśli-gdzie ja jestem....a no tak miałam mieć operację przecież pękł mi tętniak,z wciąż zamkniętymi oczami dotykam swojej głowy,wyczuwam bandaże,ktoś łapie mnie z ręce mówiąc-"nie dotykaj,już po wszystkim",to mój kochany mąż.Moje pytanie brzmi-"będę żyć",mąż odpowiada -"operacja się udała,już będzie dobrze-odpoczywaj,jestem przy tobie".
Zapadam w spokojny sen......
I tak oto żyję.....
Dziękuję mojemu kochanemu Mężowi że był przy mnie cały czas pokonując codziennie 120 km,dziękuję lekarzom, pielęgniarkom oddziału Neurochirurgii w Gorzowie Wlkp za opiekę,za uratowanie mi życia.Dziękuję Wam koleżanki za to że zaglądacie do mnie i wspieracie dobrym słowem.
Co mogę napisać...Ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńDroga Anitko:)jak to przeczytałam to serce mi się ścisnęło!Oby już nic i nigdy Cie złego nie spotkało:)Dobrze ,że masz takiego kochającego męża to bardzo ważne w naszym zyciu!Kochać i być kochaną:)Życzę Ci Anitko zdrówka i samych dobrych chwil i żeby Pan Bóg otaczał Cię bezustanną opieką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Anita
Wiele zdrowia :)) I oby nigdy więcej już nic podobnego Tobie się nie zdarzyło. Teraz to tylko do przodu :))
OdpowiedzUsuńTwój post naprawdę mną potrząsnął... Ostatnio myślę tylko o tym, jakie odbiorę wyniki, a tu taki post... Piękne jest to, że miałaś męża przy sobie, piękne! Naprawdę musieliście oboje mieć wiele siły... Bardzo ciepło Cię pozdrawiam i takiej właśnie siły wewnętrznej i tej między Wami życzę po wsze czasy :)
OdpowiedzUsuńNarodziłaś się po raz drugi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Ola.
No, bardzo "życiowo" było dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńAnitko, myślę, że jednak najważniejsze podziękowania należą się Bogu. To On czuwał nad Tobą i całym procesem leczenia, dał Ci dobrych lekarzy i wspaniałego męża, który Cię wspierał w tych trudnych chwilach.
Niech On błogosławi Cię obficie i daje siłę do sprostania kolejnym wyzwaniom życiowym.
:*
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że to możesz wpisać w rozdzial swojego życia "było".
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę, bo jak widać, ono jest najważniejsze :-)
Wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Narodziłaś się dwa razy... Drugi raz bardziej świadomie, ale w obu przypadkach otoczona kochającymi ludźmi...
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńtez sie ciesze, ze wszystko sie udalo i to juz za TOBA, pozdrawiam cieplo Ciebie i meza, pa, ania
Anitko, Ty wiesz jak cenić życie. Dużo szczęścia Ci życzę!
OdpowiedzUsuńPo takich zdarzeniach zyje się pełniej i docenia każda chwilkę bliskich ...
OdpowiedzUsuńJak dobrze,że nie byłaś wówczas sama.Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń